Noc spędziłyśmy oglądając filmy - wyciskacze łez. Oglądając jeden z nich, "Gwiazd naszych wina" płakałyśmy jak bobry. Tak samo na dwóch kolejnych.
Właśnie jadłyśmy lody i płakałyśmy na "Miłości bez końca", kiedy usłyszałyśmy krzyki pod oknami.
-Emily kochanie! Śliczna! Emmo! - Jake (najebany w cztery dupy) krzyczał, przy czym ledwo stał na nogach. Wychyliłyśmy głowy przez okno.
-O! Em! Skarbie chodź do mnie! M-marzę o tobie, o twoich ustach...-Jake zaczął niewyraźnie mówić, kiedy Amy mu przerwała.
-Zamknij się pojebie! Jesteś pijany, nie rób scen! Idź się prześpij i wróc tu jutro. Trzeźwy.
-Ale ja chce się przespać... z Emmą - wybełkotał, na co przewróciłam oczami
-Pa, Jake! - krzyknęłam do niego, a on podniósł ręce do góry.
-Kochanie nie! Zaczekaj, już do ciebie idę!- zawołał, po czym zaczął się wspinać na drzewie, które rosło koło mojego okna.
-Jake, co ty do kurwy robisz?!- wrzasnęłam, nie miałam ochoty na nic związanego z pijanym Jakiem.
-Cii...- uciszył mnie. Po chwili razem z Amy krzyczałyśmy na niego, że ma złazić z tego pieprzonego drzewa i dać nam spokój.
-Co sie dzieje?- zapytał Brad.
Super! Jeszcze jego mi tu brakowało.
Westchnęłam i wskazałam palcem na Jake'a który próbował wejść na drzewo.
-Chce tu wejść -powiedziała Amy, tak jakby Jake był jakimś kosmitą czy coś. Simpson westchnął.
-Jake złaź. Mam trawkę - Brad próbował "przekupić" napalonego Jake'a. Mój pijany książę spojrzał na Brada, jak dziecko na zabawkę.
-Okej - zawołał i dosłownie spadł z drzewa. Patrzyłyśmy z Amy na nich, jak na idiotów.
-To.. dobranoc - powiedział Brad
-Um.. tak. Dobranoc. O i Brad?
-Hm?- chłopak odwrócił się w moją stronę i uniósł brwi.
-Dzięki- uśmiechnęłam się nieśmiało, a on tylko skinął głową.
Po jakże miłej wizycie Jake'a poszłyśmy spać. Przez niego nie miałyśmy ochoty oglądać filmów, nawet obrzydził nam lody. Lubiłam go, ale kiedy był pijany zachowywał się jak napalony desperat.
Zdecydowanie mi się to nie podobało.
W nocy, ok 3:15 obudził nas huk. Ktoś rzucił kamieniem w okno! Szkło było rozsypane w pokoju po podłodze, a wśród niego zauważyłam kamień z przyczepioną karteczką. Omal nie dostałam zawału. Przysięgam, cała drżałam. Amy zasłoniła usta ręką.
-Co do kurwy?- prawie krzyknęłam, Amy była przerażona.
-Jezu, Emily boję się... Co jest napisane na tej kartce?- zapytała, po czym kucnęła i podniosła kartkę. Patrzyłam na nią jak czyta... Coraz bardziej się trzęsła, a na jej policzkach pojawiały się rumieńce. Kurwa, co tam jest napisane?!
Gdy przyjaciółka przeczytała, spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem. Nic nie mówiąc, wzięłam kartkę z jej trzęsących się rąk.
"Widzę, że dobrze idzie ci udawanie niewinnej i milutkiej dziewicy. Hm, ale wiesz co? Ja ci nie wierze, suko. Takie dziwki jak ty nie powinny chodzić po tym pieprzonym świecie. I tak nie będzie, już nie długo. Nie dawno przyjechałaś, a już owinęłaś sobie w okół palca nie jednego chłopaka. Jeśli cię wystraszyłem i się boisz kaleko, na twoim miejscu nie dzwoniłbym po przyjaciela... być może jego hamulce nie są sprawne? Ale co ciebie to obchodzi. Nie masz uczuć suko. Buziaki, MR."
-Kto to do kurwy jest MR?!- zdenerwowałam się. Trzęsłam się jak galaretka, a do oczu cisnęły mi się łzy. Tak cholernie się bałam.
-Emily, kurwa co teraz? Nie możemy zostać tu same...
-Wyjść też nie możemy... Jak ten psychopata jest gdzieś na dworze?- rzekłam, a w mojej głowie pojawiło się tysiąc czarnych scenariuszy.
-Kurwa. Może to Jake i Brad robią sobie z nas jaja? Naćpali się. - zasugerowała brunetka, a ja uznałam ten pomysł za całkiem realny. Amy zadzwoniła do Brada. Powiedział, że to nie on i dodał: "Jak mogłaś podejrzewać o to mnie?!".
Chwilę później ktoś wszedł do domu. Spanikowałyśmy, bo do kurwy! Może to ten psychol!?
Chwyciłyśmy szybko przedmioty, które były pod ręką. Miały nam służyć jako broń, choć nie za bardzo się do tego nadawały. Ja miałam swoje kule, a do jednej ręki wzięłam lampkę, za to Amy szklankę i mojego obcasa, którego wygrzebała szybko z szafy.
Schowałyśmy się za drzwiami i czekałyśmy...
Gdy usłyszałyśmy kroki, zamarłyśmy. Wtedy ktoś się odezwał:
-Emily! Amy! Jesteście tu?- odetchnęłam z ulgą, na głos Brada.
-Taak! Na górze- odkrzyknęłam. Wyszłyśmy z ukrycia, ale nadal trzymałyśmy nasze bronie.
-Po co wam lampka i obcas?- zapytał, z nieodgadnioną miną.
-Nie ważne. Co tu robisz?- teraz to ja zapytałam.
-Przecież słyszałem co się stało! Nie możecie zostać tu same - odpowiedział, a ja zastanawiałam się czemu się tak zachowuje. Amy pokazała liścik Brad'owi, a ten po przeczytaniu uniósł brwi.
-Jesteś dziewicą?- zapytał, a ja uderzyłam go lampką w ramię.
-Brad!- krzyknęłam, a on uniósł ręce do góry, w geście kapitulacji.
-Kto to MR?!- Brad krzyknął, nie wiem czemu był tak zaniepokojony.
-Nie wiem... Boże, mam tego dość- wyszeptałam kiwając głową i zacisnęłam powieki, aby się nie rozpłakać. I do chuja z tym, nie udało się - po policzkach spływały mi łzy. Brad patrzył na mnie smutno, a Amy była jak w transie.
-Kurwa...- powiedziałam i uśmiechnęłam się smutno, po czym wytarłam oczy. - Dobra, muszę tu posprzątać - wymamrotałam i poszłam po odkurzacz.
-Pomogę ci - powiedział Brad, co mnie mega zdziwiło. Amy siedziała na łóżku i patrzyła na dywan, co chwilę kiwając głową.
Brad pomógł mi posprzątać, po czym wszyscy przenieśliśmy się do salonu.
Włączyliśmy telewizor i zaświeciliśmy światła w całym domu. Strasznie się bałam, ale przynajmniej Brad był z nami, przez co trochę mi ulżyło. Postanowiłam nie przejmować się, bo jeszcze trochę, a wylądowałabym w psychiatryku. No cóż, nie było łatwo nie bać się psychopaty, który mi grozi i być może czai się przed domem, aż uśniemy i zadźga mnie nożem...
Ugh, wyobraźnia zaczęła działać.
Leżeliśmy wszyscy na kanapie, oglądając jakiś szajs, a ja próbowałam usnąć.
Nagle wszystkie światła zgasły. Amy nie wytrzymała i zaczęła klnąć jak szewc, a ja nie mogłam nic z siebie wydusić.
-Czekajcie tu, zaraz wrócę- rzekł Brad, na co pokiwałam stanowczo głową.
-Pojebało cie?! Nie zostaniemy tu same - krzyknęłam trzęsąc się.
Kurwa, już nie żyjemy.
-Nie świruj Em. Pewnie tylko wybiło korki - odpowiedział spokojnie Brad, co mnie wkurzyło.
-Nie! Idziemy z tobą!- nie dałam za wygraną, na co chłopak tylko westchnął.
Ktoś zaświecił latarką po oknie.
-Kurwa Brad!- krzyknęłam i zaczęłam szlochać razem z Amy. Brad wybiegł na pole, a ja za nim pokuśtykałam (tak wiem, zostawiłam Amy samą w domu, ale strasznie się bałam - w takich chwilach zdarza się mi być samolubną zdzirą). Ktoś już uciekł, widzieliśmy tylko biegnącą czarną sylwetkę. Nawet nie udało nam się rozpoznać płci tej osoby...
Byłam roztrzęsiona i płakałam jak bóbr. Życie jest takie do dupy! Ku mojemu zdziwieniu, Brad podszedł do mnie i mnie przytulił. Potrzebowałam tego, bardzo... Ale musiałam przestać się z nim przytulać, bo przestraszyłam się moich uczuć... Gdy mnie przytulał - poczułam się naprawdę dobrze, a do tego w moim brzuchu szalał nie jeden motyl. Bałam się moich uczuć co do niego, przecież ja nie mogę go kochać! Ugh, to wszystko jest takie popieprzone.
Nie mogę się w nim zakochać. I tak się nie stanie... Teraz tak się czuję przez tego psychola, namieszał mi w głowie i w ogóle... Muszę iść spać. Tak, to mi dobrze zrobi.
***
Rano obudziła mnie Amy, która ściągnęła ze mnie koc. Spojrzałam na nią wzrokiem mordercy, a ona uśmiechnęła się smutno.
-Coś się stało?- zapytałam
-Nie nic, po za tym że w nocy ktoś cię zastraszał i prawie umarłam na zawał - sarknęła.
-Amy, pewnie ktoś robił sobie ze mnie jaja - próbowałam pocieszyć przyjaciółkę, choć sama w to nie wierzyłam. Brunetka tylko westchnęła i zapytała, co chcę na śniadanie. Nie byłam głodna - w nocy wystarczająco się najadłam.. strachu.
Siedziałam ze złamaną nogą wyłożoną na stole i przeglądałam instagrama, Amy jadła płatki z mlekiem, a Brad spał. Nagle zadzwonił telefon Amy, przez co chłopak się obudził.
-Halo?- dziewczyna odebrała. -Teraz? Mamo... Ugh, no dobra. Pa- Amy rozłączyła się i spojrzała na mnie smutno. Uniosłam brwi, oczekując odpowiedzi.
-Muszę wracać do domu. Mama znowu coś wymyśliła - powiedziała zirytowana.
-W porządku, poradzę sobie sama - odparłam, choć tak naprawdę nie chciałam zostać sama.
-Nie ma mowy. Jedź ze mną, nie możesz zostać sama w domu.
-Ja mogę z tobą zostać - wtrącił się brunet, a ja spojrzałam na niego zawstydzona.
-O, to załatwione! Mam nadzieję, że uda mi się wrócić wieczorem - rzekła Amy, po czym wstała i ubrała buty.
-Poczekaj, zaraz wracam - powiedział Brad, chwilę po wyjściu przyjaciółki. Nic nie odpowiedziała, tylko skinęłam głową.
W czasie nieobecności chłopaka umyłam zęby i przebrałam się. Pogoda nie dopisywała, więc ubrałam się ciepło. Nie chciałam stroić się dla Brada, więc postawiłam na dresy i bluzę.
Nie minęło nawet 15 minut, kiedy brunet przyszedł do mnie. On również miał na sobie dresy.
Kurwa, nawet w dresach wygląda nieziemsko...
-Jestem!
-Jakbym nie zauważyła -odpowiedziałam sarkastycznie. Chłopak pokręcił głową z uśmiechem na twarzy.
-Wypożyczyłem kilka filmów -powiedział, kiedy ściągał kurtkę. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Co?- zapytał i uniósł brwi.
-Nic.. po prostu, zajmujesz się mną jakbym była dzieckiem. Chorym dzieckiem - odpowiedziałam rozbawiona.
-W sumie, nie masz jeszcze 18lat, masz złamaną noge i możesz nabawić się choroby psychicznej....-zaczął wymieniać, a ja przerwałam mu rzucając w niego poduszką. Chłopak się zaśmiał i usiadł koło mnie na kanapie.
-To co? Oglądamy? - zapytał, a ja skinęłam głową. Wzięłam od niego reklamówkę z filmami i zaczęłam je przeglądać.
-"Pamiętnik"? Aww słodki jesteś!- wykrzyknęłam ze śmiechem.
-Spadaj. Myślałem, że lubisz takie... no wiesz -chłopak zaczął się tłumaczyć. Wiedziałam, że wypożyczył go z myślą o mnie, ale lubiłam mu dokuczać.
-Jasne, że lubię. Tak samo jak ty!- powiedziałam, przesłodzonym głosem. Brad nic nie odpowiedział, tylko wyrwał mi film z ręki.
-Ej!
-W takim razie oglądamy "Iron man'a"- odparł, udając obrażonego.
-Nie! Nie. Żartowałam...-powiedziałam, a on spojrzał na mnie. -Słodziakuu!- rzekłam i uszczypnęłam go w policzek, jak małe dziecko.
-Oo wypchaj się!- powiedział i przewrócił oczami.
-Dobra, już nie będę tak robić- zaśmiałam się, próbowałam mieć poważną minę. - Słowo harcerza!- powiedziałam, podnosząc rękę jakbym się zgłaszała.
-Byłaś harcerką? -zapytał, mrużąc oczy.
-Nie - odparłam, a on się zaśmiał.
***
Leżeliśmy na kanapie oglądając "Pamiętnik". Brad trzymał moje nogi na kolanach, co musiał robić bo hello! mam złamaną nogę i było mi tak wygodnie.
Wow, zabrzmiałam jak zdzira.
Film się jeszcze nie skończył, a ja miałam wrażenie jakbym wypłakała wszystkie łzy. Tak, płakałam jak bóbr. Spojrzałam na bruneta, który trzymał poduszkę pod brodą i miał łzy w oczach.
-Brad, ty płaczesz!- krzyknęłam zaskoczona, mile zaskoczona.
-Nie płacze. Po prostu dźgnąłem się w oko...i- zaczął się tłumaczyć, a ja gapiłam się na niego uśmiechnięta.
-Jasne, jasne! Przyznaj się, że nie jesteś takim dupkiem, tylko wrażliwym, miłym chłopakiem, który...-zaczęłam mówić, ale Brad przerwał mi, rzucając we mnie poduszką.
-Spadaj...- powiedział, a ja zaczęłam się jeszcze bardziej szczerzyć.
-Masz nikomu nie mówić...- powiedział, na co ja przewróciłam oczami.
-Okej -odparłam i wróciłam do oglądania filmu.
Po obejrzeniu "Pamiętnika", zdecydowaliśmy oglądnąć jeszcze jeden film. Brad uparł się, żeby oglądać "Iron man'a".
Na połowie filmu usnęłam. Niestety moja drzemka nie potrwała długo - zostałam brutalnie obudzona przez Brada. Zawisł nade mną (leżał na mnie) i obudził mnie... gdy otworzyłam oczy zobaczyłam bruneta, który "celuje" we mnie śliną! Fuj. Zaczęłam krzyczeć i próbowałam wydostać się spod ciała Bradleya. Ja panikowałam, a chłopak śmiał się jak głupi. Skończyło się na tym, że zrzuciłam Brada na podłogę i na niego wskoczyłam. Teraz to ja na nim leżałam.
-Zemsta jest słodka... -powiedziałam z diabelskim uśmiechem na twarzy, po czym zaczęłam "celować" śliną w chłopaka. Niestety Brad na to nie pozwolił i przerzucił mnie tak, że teraz to ON na mnie leżał. Uniósł brwi i uśmiechnął się lekko.
-Zemsta jest słodka, powiadasz?- jego głos wywołał rumieńce na mojej twarzy. Zaczerwieniona, zdołałam tylko skinąć głową. Ta sytuacja coraz bardziej zaczęła mi się podobać...
Cholera. To zmierza w złym kierunku...
Przerażona moimi uczuciami, wykrztusiłam z siebie:
-Um... Dobra, koniec tego. Muszę wstać...- powiedziałam do chłopaka, a on uniósł brwi.
-Myślisz, ze pozwolę ci wstać? Zemsta będzie słodka, księżniczko.
____________________
Przepraszam, że rozdział
jest krótki ale (mam nadzieję, że
zrozumiecie) są wakacje, a w
w dodatku zepsuł mi się laptop
więc muszę pisać rozdziały na telefonie. Proszę was, komentujcie!
Bardzo mi zależy na weszej opinii.
Pod ostatnim rozdziałem jest tylko
1 komentarz, co bardzo mnie rozczarowało i zaczęłam myśleć nad skończeniem tego bloga...
*Czytasz - komentuj!*
Po jakże miłej wizycie Jake'a poszłyśmy spać. Przez niego nie miałyśmy ochoty oglądać filmów, nawet obrzydził nam lody. Lubiłam go, ale kiedy był pijany zachowywał się jak napalony desperat.
Zdecydowanie mi się to nie podobało.
W nocy, ok 3:15 obudził nas huk. Ktoś rzucił kamieniem w okno! Szkło było rozsypane w pokoju po podłodze, a wśród niego zauważyłam kamień z przyczepioną karteczką. Omal nie dostałam zawału. Przysięgam, cała drżałam. Amy zasłoniła usta ręką.
-Co do kurwy?- prawie krzyknęłam, Amy była przerażona.
-Jezu, Emily boję się... Co jest napisane na tej kartce?- zapytała, po czym kucnęła i podniosła kartkę. Patrzyłam na nią jak czyta... Coraz bardziej się trzęsła, a na jej policzkach pojawiały się rumieńce. Kurwa, co tam jest napisane?!
Gdy przyjaciółka przeczytała, spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem. Nic nie mówiąc, wzięłam kartkę z jej trzęsących się rąk.
"Widzę, że dobrze idzie ci udawanie niewinnej i milutkiej dziewicy. Hm, ale wiesz co? Ja ci nie wierze, suko. Takie dziwki jak ty nie powinny chodzić po tym pieprzonym świecie. I tak nie będzie, już nie długo. Nie dawno przyjechałaś, a już owinęłaś sobie w okół palca nie jednego chłopaka. Jeśli cię wystraszyłem i się boisz kaleko, na twoim miejscu nie dzwoniłbym po przyjaciela... być może jego hamulce nie są sprawne? Ale co ciebie to obchodzi. Nie masz uczuć suko. Buziaki, MR."
-Kto to do kurwy jest MR?!- zdenerwowałam się. Trzęsłam się jak galaretka, a do oczu cisnęły mi się łzy. Tak cholernie się bałam.
-Emily, kurwa co teraz? Nie możemy zostać tu same...
-Wyjść też nie możemy... Jak ten psychopata jest gdzieś na dworze?- rzekłam, a w mojej głowie pojawiło się tysiąc czarnych scenariuszy.
-Kurwa. Może to Jake i Brad robią sobie z nas jaja? Naćpali się. - zasugerowała brunetka, a ja uznałam ten pomysł za całkiem realny. Amy zadzwoniła do Brada. Powiedział, że to nie on i dodał: "Jak mogłaś podejrzewać o to mnie?!".
Chwilę później ktoś wszedł do domu. Spanikowałyśmy, bo do kurwy! Może to ten psychol!?
Chwyciłyśmy szybko przedmioty, które były pod ręką. Miały nam służyć jako broń, choć nie za bardzo się do tego nadawały. Ja miałam swoje kule, a do jednej ręki wzięłam lampkę, za to Amy szklankę i mojego obcasa, którego wygrzebała szybko z szafy.
Schowałyśmy się za drzwiami i czekałyśmy...
Gdy usłyszałyśmy kroki, zamarłyśmy. Wtedy ktoś się odezwał:
-Emily! Amy! Jesteście tu?- odetchnęłam z ulgą, na głos Brada.
-Taak! Na górze- odkrzyknęłam. Wyszłyśmy z ukrycia, ale nadal trzymałyśmy nasze bronie.
-Po co wam lampka i obcas?- zapytał, z nieodgadnioną miną.
-Nie ważne. Co tu robisz?- teraz to ja zapytałam.
-Przecież słyszałem co się stało! Nie możecie zostać tu same - odpowiedział, a ja zastanawiałam się czemu się tak zachowuje. Amy pokazała liścik Brad'owi, a ten po przeczytaniu uniósł brwi.
-Jesteś dziewicą?- zapytał, a ja uderzyłam go lampką w ramię.
-Brad!- krzyknęłam, a on uniósł ręce do góry, w geście kapitulacji.
-Kto to MR?!- Brad krzyknął, nie wiem czemu był tak zaniepokojony.
-Nie wiem... Boże, mam tego dość- wyszeptałam kiwając głową i zacisnęłam powieki, aby się nie rozpłakać. I do chuja z tym, nie udało się - po policzkach spływały mi łzy. Brad patrzył na mnie smutno, a Amy była jak w transie.
-Kurwa...- powiedziałam i uśmiechnęłam się smutno, po czym wytarłam oczy. - Dobra, muszę tu posprzątać - wymamrotałam i poszłam po odkurzacz.
-Pomogę ci - powiedział Brad, co mnie mega zdziwiło. Amy siedziała na łóżku i patrzyła na dywan, co chwilę kiwając głową.
Brad pomógł mi posprzątać, po czym wszyscy przenieśliśmy się do salonu.
Włączyliśmy telewizor i zaświeciliśmy światła w całym domu. Strasznie się bałam, ale przynajmniej Brad był z nami, przez co trochę mi ulżyło. Postanowiłam nie przejmować się, bo jeszcze trochę, a wylądowałabym w psychiatryku. No cóż, nie było łatwo nie bać się psychopaty, który mi grozi i być może czai się przed domem, aż uśniemy i zadźga mnie nożem...
Ugh, wyobraźnia zaczęła działać.
Leżeliśmy wszyscy na kanapie, oglądając jakiś szajs, a ja próbowałam usnąć.
Nagle wszystkie światła zgasły. Amy nie wytrzymała i zaczęła klnąć jak szewc, a ja nie mogłam nic z siebie wydusić.
-Czekajcie tu, zaraz wrócę- rzekł Brad, na co pokiwałam stanowczo głową.
-Pojebało cie?! Nie zostaniemy tu same - krzyknęłam trzęsąc się.
Kurwa, już nie żyjemy.
-Nie świruj Em. Pewnie tylko wybiło korki - odpowiedział spokojnie Brad, co mnie wkurzyło.
-Nie! Idziemy z tobą!- nie dałam za wygraną, na co chłopak tylko westchnął.
Ktoś zaświecił latarką po oknie.
-Kurwa Brad!- krzyknęłam i zaczęłam szlochać razem z Amy. Brad wybiegł na pole, a ja za nim pokuśtykałam (tak wiem, zostawiłam Amy samą w domu, ale strasznie się bałam - w takich chwilach zdarza się mi być samolubną zdzirą). Ktoś już uciekł, widzieliśmy tylko biegnącą czarną sylwetkę. Nawet nie udało nam się rozpoznać płci tej osoby...
Byłam roztrzęsiona i płakałam jak bóbr. Życie jest takie do dupy! Ku mojemu zdziwieniu, Brad podszedł do mnie i mnie przytulił. Potrzebowałam tego, bardzo... Ale musiałam przestać się z nim przytulać, bo przestraszyłam się moich uczuć... Gdy mnie przytulał - poczułam się naprawdę dobrze, a do tego w moim brzuchu szalał nie jeden motyl. Bałam się moich uczuć co do niego, przecież ja nie mogę go kochać! Ugh, to wszystko jest takie popieprzone.
Nie mogę się w nim zakochać. I tak się nie stanie... Teraz tak się czuję przez tego psychola, namieszał mi w głowie i w ogóle... Muszę iść spać. Tak, to mi dobrze zrobi.
***
Rano obudziła mnie Amy, która ściągnęła ze mnie koc. Spojrzałam na nią wzrokiem mordercy, a ona uśmiechnęła się smutno.
-Coś się stało?- zapytałam
-Nie nic, po za tym że w nocy ktoś cię zastraszał i prawie umarłam na zawał - sarknęła.
-Amy, pewnie ktoś robił sobie ze mnie jaja - próbowałam pocieszyć przyjaciółkę, choć sama w to nie wierzyłam. Brunetka tylko westchnęła i zapytała, co chcę na śniadanie. Nie byłam głodna - w nocy wystarczająco się najadłam.. strachu.
Siedziałam ze złamaną nogą wyłożoną na stole i przeglądałam instagrama, Amy jadła płatki z mlekiem, a Brad spał. Nagle zadzwonił telefon Amy, przez co chłopak się obudził.
-Halo?- dziewczyna odebrała. -Teraz? Mamo... Ugh, no dobra. Pa- Amy rozłączyła się i spojrzała na mnie smutno. Uniosłam brwi, oczekując odpowiedzi.
-Muszę wracać do domu. Mama znowu coś wymyśliła - powiedziała zirytowana.
-W porządku, poradzę sobie sama - odparłam, choć tak naprawdę nie chciałam zostać sama.
-Nie ma mowy. Jedź ze mną, nie możesz zostać sama w domu.
-Ja mogę z tobą zostać - wtrącił się brunet, a ja spojrzałam na niego zawstydzona.
-O, to załatwione! Mam nadzieję, że uda mi się wrócić wieczorem - rzekła Amy, po czym wstała i ubrała buty.
-Poczekaj, zaraz wracam - powiedział Brad, chwilę po wyjściu przyjaciółki. Nic nie odpowiedziała, tylko skinęłam głową.
W czasie nieobecności chłopaka umyłam zęby i przebrałam się. Pogoda nie dopisywała, więc ubrałam się ciepło. Nie chciałam stroić się dla Brada, więc postawiłam na dresy i bluzę.
Nie minęło nawet 15 minut, kiedy brunet przyszedł do mnie. On również miał na sobie dresy.
Kurwa, nawet w dresach wygląda nieziemsko...
-Jestem!
-Jakbym nie zauważyła -odpowiedziałam sarkastycznie. Chłopak pokręcił głową z uśmiechem na twarzy.
-Wypożyczyłem kilka filmów -powiedział, kiedy ściągał kurtkę. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Co?- zapytał i uniósł brwi.
-Nic.. po prostu, zajmujesz się mną jakbym była dzieckiem. Chorym dzieckiem - odpowiedziałam rozbawiona.
-W sumie, nie masz jeszcze 18lat, masz złamaną noge i możesz nabawić się choroby psychicznej....-zaczął wymieniać, a ja przerwałam mu rzucając w niego poduszką. Chłopak się zaśmiał i usiadł koło mnie na kanapie.
-To co? Oglądamy? - zapytał, a ja skinęłam głową. Wzięłam od niego reklamówkę z filmami i zaczęłam je przeglądać.
-"Pamiętnik"? Aww słodki jesteś!- wykrzyknęłam ze śmiechem.
-Spadaj. Myślałem, że lubisz takie... no wiesz -chłopak zaczął się tłumaczyć. Wiedziałam, że wypożyczył go z myślą o mnie, ale lubiłam mu dokuczać.
-Jasne, że lubię. Tak samo jak ty!- powiedziałam, przesłodzonym głosem. Brad nic nie odpowiedział, tylko wyrwał mi film z ręki.
-Ej!
-W takim razie oglądamy "Iron man'a"- odparł, udając obrażonego.
-Nie! Nie. Żartowałam...-powiedziałam, a on spojrzał na mnie. -Słodziakuu!- rzekłam i uszczypnęłam go w policzek, jak małe dziecko.
-Oo wypchaj się!- powiedział i przewrócił oczami.
-Dobra, już nie będę tak robić- zaśmiałam się, próbowałam mieć poważną minę. - Słowo harcerza!- powiedziałam, podnosząc rękę jakbym się zgłaszała.
-Byłaś harcerką? -zapytał, mrużąc oczy.
-Nie - odparłam, a on się zaśmiał.
***
Leżeliśmy na kanapie oglądając "Pamiętnik". Brad trzymał moje nogi na kolanach, co musiał robić bo hello! mam złamaną nogę i było mi tak wygodnie.
Wow, zabrzmiałam jak zdzira.
Film się jeszcze nie skończył, a ja miałam wrażenie jakbym wypłakała wszystkie łzy. Tak, płakałam jak bóbr. Spojrzałam na bruneta, który trzymał poduszkę pod brodą i miał łzy w oczach.
-Brad, ty płaczesz!- krzyknęłam zaskoczona, mile zaskoczona.
-Nie płacze. Po prostu dźgnąłem się w oko...i- zaczął się tłumaczyć, a ja gapiłam się na niego uśmiechnięta.
-Jasne, jasne! Przyznaj się, że nie jesteś takim dupkiem, tylko wrażliwym, miłym chłopakiem, który...-zaczęłam mówić, ale Brad przerwał mi, rzucając we mnie poduszką.
-Spadaj...- powiedział, a ja zaczęłam się jeszcze bardziej szczerzyć.
-Masz nikomu nie mówić...- powiedział, na co ja przewróciłam oczami.
-Okej -odparłam i wróciłam do oglądania filmu.
Po obejrzeniu "Pamiętnika", zdecydowaliśmy oglądnąć jeszcze jeden film. Brad uparł się, żeby oglądać "Iron man'a".
Na połowie filmu usnęłam. Niestety moja drzemka nie potrwała długo - zostałam brutalnie obudzona przez Brada. Zawisł nade mną (leżał na mnie) i obudził mnie... gdy otworzyłam oczy zobaczyłam bruneta, który "celuje" we mnie śliną! Fuj. Zaczęłam krzyczeć i próbowałam wydostać się spod ciała Bradleya. Ja panikowałam, a chłopak śmiał się jak głupi. Skończyło się na tym, że zrzuciłam Brada na podłogę i na niego wskoczyłam. Teraz to ja na nim leżałam.
-Zemsta jest słodka... -powiedziałam z diabelskim uśmiechem na twarzy, po czym zaczęłam "celować" śliną w chłopaka. Niestety Brad na to nie pozwolił i przerzucił mnie tak, że teraz to ON na mnie leżał. Uniósł brwi i uśmiechnął się lekko.
-Zemsta jest słodka, powiadasz?- jego głos wywołał rumieńce na mojej twarzy. Zaczerwieniona, zdołałam tylko skinąć głową. Ta sytuacja coraz bardziej zaczęła mi się podobać...
Cholera. To zmierza w złym kierunku...
Przerażona moimi uczuciami, wykrztusiłam z siebie:
-Um... Dobra, koniec tego. Muszę wstać...- powiedziałam do chłopaka, a on uniósł brwi.
-Myślisz, ze pozwolę ci wstać? Zemsta będzie słodka, księżniczko.
____________________
Przepraszam, że rozdział
jest krótki ale (mam nadzieję, że
zrozumiecie) są wakacje, a w
w dodatku zepsuł mi się laptop
więc muszę pisać rozdziały na telefonie. Proszę was, komentujcie!
Bardzo mi zależy na weszej opinii.
Pod ostatnim rozdziałem jest tylko
1 komentarz, co bardzo mnie rozczarowało i zaczęłam myśleć nad skończeniem tego bloga...
*Czytasz - komentuj!*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz