środa, 15 lipca 2015

2. Mam już tego dość...

Emily

            Ostatniej nocy udało mi się. Tata usnął przy zaświeconym świetle, więc obeszło się bez ran i siniaków. Rano obudził mnie jego krzyk.
-Emily! Ktoś do ciebie!- wrzasnął, a ja szybko zeszłam na dół.
-Oh. Cześć- przywitałam Amy i Josha
-Hej! Um.. co ci sie stało?- zapytała Amy, wskazując na moje czoło.
-Um... Uderzyłam się...
Błagam nie pytaj o szczegóły...
Amy z Joshem skrzywili się.
-Idziemy do starbucks'a. Idziesz z nami?-zapytał Josh
-Jasne. Dajcie mi chwilę, idę się ubrać.
-Okej. Poczekamy na zewnątrz.-powiedziała Amy, a ja poszłam na górę się ubrać.    

                              http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=168478338

Ubrałam t-shirt z krótkim rękawem, ale zorientowałam się że mam na ręce siniaki. Na dworze było  ciepło, o wiele za ciepło na bluzę. Postanowiłam ubrać czerwoną koszulę w kratę i nie zapinać jej. Związałam włosy w koka i postanowiłam, że pójdę w okularach. Nie chciało mi się zakładać soczewek, a  przecież idę z przyjaciółmi na śniadanie- nikt mnie tam nie zobaczy... Chyba. Zeszłam na dół.
-Jestem!- zawołałam i poszliśmy do starbucks'a. Pół godziny drogi dzieliło nas od niego. Postanowiliśmy pojechać autobusem, nie chciało się nam iść i byliśmy mega głodni.


-Boże serio!? Zanim zamówimy, umrę z głodu! Ta kolejka jest.... ughh!- Josh zaczął narzekać
-Uspokój się suuko!- powiedziałyśmy w tym samym czasie z Amy i wybuchnęłyśmy śmiechem. Przykułyśmy uwagę wszystkich klientów.
Serio? To już nie wolno się śmiać?
15 minut później nadeszła nasza kolej. Zamówiłam czekoladową muffinkę i karmelowe frappuccino.

-Nie jest ci gorąco?- zapytała Amy
-Um. Nie...-skłamałam. Było mi bardzo gorąco!
Jeszcze trochę i się ugotuje.
Gadaliśmy o szkole, która rozpocznie się za tydzień, kiedy do kawiarni wszedł Brad z zespołem.
Boże. Ściągnąć okulary? Kurwa, będę ślepa! Ahh, niech sobie mysli co tylko chce...
-Ugh. Ten dupek tu przyszedł - powiedziałam zdenerwowana
-Dupek?! On jest mega fajny!
-Wczoraj prawie dostałam zawału przez niego!- krzyczałyśmy szeptem z Amy
-Co??
-Nie ważne, ale ważne jest to, że jest dupkiem! I zdania nie zmienię!
-Cześć!- Brad przedrzeźnił nas, krzycząc szeptem. Spojrzałam na niego i nic nie odpowiedziałam, a Amy się uśmiechnęła.
-Możemy się dosiąść?- zapytał James
Co do kurwy?
Przecież nie zadają się ze "zwykłymi" ludźmi.
A no tak, innych tu niestety nie ma.
Nie mają wyboru. Chyba.
-Jasne. -odpowiedział Josh.
-Nie jest ci gorąco? -zapytał mnie Brad
-Nie.- zarumieniłam się i zsunęłam rękawy jeszcze bardziej, upewniając się, że zasłaniają siniaki. Brad nic nie odpowiedział i zaczęliśmy mówić o koncercie Fifth Harmony, który odbędzie się za tydzień w sobotę. Wszyscy się na niego wybierali.
Amy chce iść, bo lubi piosenki tego zespołu. (Tak samo jak ja.)
Josh, Brad, James i reszta chłopaków chcą iść, bo uważają że dziewczyny są seksowne i jest na co popatrzeć.

Siedzieliśmy  w kawiarni już dobrą godzine, kiedy zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Cześć Emily.- jej głos przyprawił mnie o zawroty głowy. Odeszłam od stolika, aby spokojnie porozmawiać...
-Mama?- niedowierzałam..
Nagle sobie o mnie przypomniałaś?!
-Tak skarbie...- powiedziała. Nie wiem dlaczego, ale chciało mi się płakać... Tak dawno jej nie słyszałam i ... nie wiem co myśleć. Po co dzwoni?
-Dlaczego dzwonisz? Nagle sobie przypomniałaś, że masz córkę?- wypaliłam. Nie mogłam wytrzymać, słowa same wypłynęły z moich ust...
-Oh kochanie, nie mów tak. Zawsze o tobie pamiętałam, cały czas o tobie myślę.
Aha, jasne. Już ci wierzę.
-Emily.. Jesteś tam?- zapytała
-Tak...- odpowiedziałam. Tak strasznie byłam zdenerwowana i zrozpaczona...
-Czemu?-zapytałam
-O co ci chodzi kochanie?
-Czemu mnie nie chciałaś?- zapytałam z drżącym głosem
-Oh Emily... Miałam pracę i... rozumiesz?- tłumaczyła się
Nie, nie rozumiem.
Westchnęłam. Trzęsłam się jak galaretka... Dziwne porównanie, ale to prawda.
-Kochanie, mam prośbę.- powiedziała
Ooh to dlatego zadzwoniłaś - masz prośbę. 
-Tak?
-Na strychu w pudle, tym dużym, no wiesz, ten pod oknem. Jest w nim moja suknia ślubna. Mogłabyś ją do mnie wysłać?- zapytała
-Nie mieszkamy już tam.- powiedziałam
-Co? Dlaczego?
-Nie ważne.
-Oh, a czy mogłabyś podjechać do domu, starego domu i ją mi przysłać?
-Po co ci ona?
-Chcę ją sprzedać.- powiedziała, a ja przewróciłam oczami.
-Uh.. No dobra. Przyślę ci ją.
-Dziękuję skarbie! To do usłyszenia!- powiedziała
"Do usłyszenia!" Pewnie kochana mamusiu! Jestem do usług. 
A ja głupia myślałam, że serio jej na mnie zależy.
-Pa...- pożegnałam się i rozłączyłam. Tak zdenerwowana, zrozpaczona i trzęsąca się - dawno nie byłam. Kręciło się mi w głowie, miałam dość. Dość matki, ojca i.... życia.  Próbowałam się uspokoić, ale nie wychodziło mi to. Wróciłam do stolika.

-Coś się stało?- zapytała Amy, kiedy dołączyłam do nich.
-Muszę jechać do starego domu...-westchnęłam
-Po co?- zapytał Josh
-Po suknie mamy.
-A nie może sama po nią przyjechać?- zapytał Josh
-Ona nie mieszka w Anglii. Rozwiodła się z tatą i teraz jest w Niemczech z jakimś przydupasem.-wytłumaczyłam, a wszyscy zaśmiali się na słowo "przydupas".
- Kiedy?
-Najlepiej jutro...
-Jak się tam dostaniesz?
-Nie wiem, chyba autobusem.
-A gdzie to?
-Cambridge...
-Hej! Przejeżdżamy przez Cambridge, jutro! Jedziemy z Bradem spotkać się z jakimś gościem w sprawie występu. Możemy cię podrzucić.- zaproponował James
-Na prawdę?- zapytałam i spojrzałam na Brada, a ten skinął głową.
-A co z powrotem?- zapytał Josh
-Też cię możemy zabrać. Około 19 będziemy wracać, więc możesz na nas poczekać- powiedział James
-Dzięki!
-Jadę z wami! Dotrzymam Emily towarzystwa!- wykrzyknęła Amy, a James skinął głową z uśmiechem na twarzy.
Jakoś wytrzymam te kilka godzin z Bradem...

Godzinę później byłam już w domu i szukałam kluczy do starego domu. Zajęło mi to 20 minut.
Posprzątałam cały dom i umyłam naczynia.
Uff... Teraz mam czas dla siebie, o ile ojciec znowu czegoś nie wymyśli.
Poszłam do swojego pokoju i wykorzystałam chwilę wolnego czasu na instagrama i tumblra.
O dziwo ojciec i Ann o nic się nie czepiali, więc spędziłam tak resztę dnia.



Ok. 3;00 nad ranem obudził mnie krzyk ojca. Stał nade mną i krzyczał mi do ucha.
-Emily!! Zrób mi herbatę!
On jest niemożliwy... i pijany.
-Słyszysz?!
-Tato... jutro ci zrobię. - mówiłam ledwo żywa.
-Teraz powiedziałem!- krzyknął, a ja westchnęłam. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy, kiedy on wrzasnął.
-Szybciej suko!- wziął szklaną butelkę pepsi i uderzył mnie nią w skroń. Zrobiło mi się słabo i przed oczami pojawiły się mroczki. Krew słynęła mi po policzkach. Rozciął mi skórę! To tak cholernie bolało.
-Wytrzyj się gówniaro. Już nie chce herbaty.- oznajmił i odszedł, a ja dalej siedziałam na łóżku cała zakrwawiona. Łzy razem z krwią spływały mi po policzkach... Poszłam do łazienki i zmyłam krew z twarzy. Gdy krwotok trochę ustał, przykleiłam plaster i poszłam do łóżka.
Super! Czeka mnie jutro milion pytań na temat plastra na mojej skroni...


Wstałam rano o 9:30 i poszłam się przygotować. O 11 mieliśmy wyjechać, więc musiałam się sprężyć.  Na dworze było całkiem ciepło, więc postawiłam na spódniczkę.

                                http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=168913729


-Gdzie jedziesz?- zapytała Ann gdy wychodziłam
-Przejechać się z przyjaciółmi...- odpowiedziałam najmilej jak tylko umiałam
-Akurat.
Nic nie odpowiedziałam i wyszłam z domu. Brad podjechał swoim (chyba swoim) samochodem.
Kurwa, niezłe.
To auto nie ma dachu. 
Wow.
Weszłam do samochodu i przywitałam się.
-Cześć. -powiedziałam.
-Hej- odpowiedział i popatrzył na mnie.
1,2,3 i....
Popatrzył na mnie ze spóźnionym refleksem.
-No ja nie wierzę. Co znowu zrobiłaś? -zapytał
-Przewróciłam się i uderzyłam o kant stołu - wymyśliłam to, jak próbowałam zasnąć.
Brawo ja!
Brad pokręcił głową ,a ja uśmiechnęłam się smutno.
Bradley włączył radio.
-Moja ulubiona piosenka! Pogłośnij!- ucieszyłam się jak małe dziecko.
-Masz szczęście, że moja też. - powiedział Brad i pogłośnił. Zaczął śpiewać, śmiesznym głosem , a ja zaczełam się śmiać.
-No co?- zapytał, też się śmiejąc. Nie odpowiedziałam, pokręciłam głową ze śmiechem. Brad znowu zaczął śpiewać, a ja komicznie tańczyć. Chwilę później oboje śpiewaliśmy i wygłupialiśmy się.
Jak dzieci. 
-Amy! Zapomnieliśmy o Amy!- wykrzynęłam
-Kurwa. - powiedział i zawrócił.

-Co tak długo?- zapytała Amy, kiedy wsiadała do auta.
-Nie ważne - powiedziałam jej z uśmiechem.
-Daleko James mieszka?- zapytała przyjaciółka
-Jeszcze 40 minut.
-Oh. Nudzi mi się. Brad zatrzymaj się, niech Emily przejdzie do tyłu.- "rozkazała" Amy.
-Nie mam gdzie się zatrzymać.-powiedział Brad
-Ejj weź! - błagała Amy
-No serio. To jest autostrada!
-Okej. - wzruszyłam ramionami i zaczęłam odpinać pasy.
-Hej. Co robisz?- zapytał zdziwiony Bradley
-Przechodzę do tyłu.- oznajmiłam, a Amy się zaśmiała. Odpięłam pasy i przeszłam do tyłu.
-Jesteście niemożliwe- chłopak pokręcił głową, a my uśmiechnęłyśmy się dumne.


Ok. 40 minut później, jechaliśmy już z Jamesem. Chłopacy mają ogromne poczucie humoru - co uwielbiam.
Jak ja mogłam nazwać Brada dupkiem?! 
Jest spoko.


Droga zajęła nam 4 godziny.
-Dzięki!- powiedziałam, kiedy wysiadłyśmy.
-O której będziecie wracać?- zapytała Amy
-Ok. 19. Zadzwonimy jak będziemy tu dojeżdżać- powiedziała James
-Okej- powiedziałam i pożegnałyśmy się.

Szłyśmy w kierunku domu, kiedy spotkałyśmy panią Loren.
-Dzień dobry, pani Thomas- przywitałam
-Oo dzień dobry skarbie. Co ci się stało?-zapytała, wskazując palcem na czoło.
-Oh nic wielkiego. Przewróciłam się i uderzyłam o kant stołu.
-Emily... Ja wiem że kłamiesz. To nie może tak być...Trzeba coś z tym zrobić... -martwiła się Loren
-Nie, nie.. Naprawdę, przewróciłam się- uśmiechnęłam się.- Musimy już iść. Do widzenia!
-Do widzenia...- odparła sąsiadka, a ja już otwierałam dom.

-Emily.. O co jej chodziło?- zapytała Amy , a ja westchnęłam.
-Dobra, powiem ci.. Ale przysięgnij, że nikomu nie powiesz.
-Przysięgam!-powiedziała przyjaciółka i usiadłyśmy na podłodze.
-Bo to...Boże, nie wiem jak to powiedzieć - westchnęłam ze smutnym uśmiechem, a po policzkach spłynęły mi łzy. Amy patrzyła na mnie przerażona. - Ja się nie przewróciłam, ani nie uderzyłam... To zrobili mi tata i Ann.
-Co?!- wykrzyknęła przestraszona, a ja skinęłam głową. Coraz bardziej płakałam. - Wczoraj w nocy ojciec przyszedł i obudził mnie o 3 nad ranem. Był pijany. Zaczął na mnie wrzeszczeć i uderzył mnie szklaną butelką i...
-Boże, Emily.. - Amy przytuliła mnie. Tego właśnie potrzebowałam... - Ten plaster na czole, 3 dni temu, też przez tate?- zapytała smutno, a ja skinęłam głową...
-Rzucił szklanką w moją głowę i wbił mi się kawałek szkła i....- wtedy wybuchnęłam płaczem.
Mam już tego dość. Muszę się wypłakać....
Amy przytuliła mnie mocnej.
-Dlaczego nikomu o tym nie powiesz?-zapytała
-Nie chcę żeby Maura i Harry stracili rodziców...
-Oh...- westchnęła cicho.- Co ci zrobił w ręce?- zapytała, po chwili milczenia.
Zauważyła...
Nie odpowiedziałam, po prostu podciągnęłam rękawy, pokazując moje liczne siniaki na rękach.
Moje ręce były fioletowo-zielone... Wskazałam na "najświeższego" siniaka.
-W dzień przeprowadzki, Ann uderzyła mnie krzesłem...
-Jezu... - widocznie, tylko tyle mogła z siebie wydusić. Wskazała na długą rane.
-Scyzoryk ojca.....
-Dobra, nie mówmy o tym- przerwała mi.
-Proszę nikomu nie mów...
-Dobrze, ale... Jezu Emily, boje się o ciebie - powiedziała Amy, a po jej policzkach spłynęły łzy.
-Nie potrzebnie...- powiedziałam i przytuliłyśmy się.
-Wiesz... Josh też powinien o tym wiedzieć...
-Wiem... Jak tylko przyjedziemy, od razu mu powiem.- odparłam ze smutnym uśmiechem.
Amy jest najlepszą "rzeczą" jaka mnie w życiu spotkała.
Kiedy się już trochę "ogarnęłyśmy", poszłyśmy na strych po suknie.
-Wow, jest piękna.- powiedziała przyjaciółka, gdy wyciągnęłam sukienkę z pudła, a ja skinęłam głową i uśmiechnęłam się do niej.
Spakowałam suknie do pudła i zakleiłam go taśmą, po czym poszłyśmy na pocztę.
-Muszę zadzwonić do mamy. Nie znam jej adresu... Bożee - zaczęłam narzekać
-Uspokój się suuko!- wrzasnęła Amy i zaśmiałyśmy się.  Zadzwoniłam do mamy, a ta podała mi adres. Pół godziny później, wszystko było załatwione.

Resztę dnia spędziłyśmy nad rzeką, jedząc lody i gadając o chłopakach.
Uwielbiam spędzać czas z Amy!
Niestety, nadszedł ten czas, kiedy musiałyśmy wracać... Brad zadzwonił do Amy, że już dojeżdżają. Mieli przyjechać pod dom, więc musiałyśmy się pospieszyć.

-No w końcu doszłyście!- powiedział Brad dwuznacznie, na co przewróciłyśmy oczami, a James się zaśmiał.
-I jak spotkanie?- zapytałam.
-Super! Zagramy jako support Fifth Harmony!! - wykrzyknął James
-Wow, na koncercie za tydzień?- zapytała Amy
-Tak- odpowiedzieli chłopcy w tym samym czasie.
-Nieźle - rzekła Amy z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Brad, wysadź nas koło Josha - powiedziała Amy
-Okej- odparł chłopak.
Strasznie się bałam rozmowy z Joshem... Jest moim najlepszym przyjacielem, tak samo jak Amy ale... nie wiem...
Boje się. 
Brad wysadził nas przed domem naszego przyjaciela i ruszyłyśmy do niego.

-Cześć! -powiedział chłopak
-Hej, musimy pogadać...- powiedziałam
-O kurwa, jesteś w ciąży?- zapytał całkiem poważnie
-Niee - zaprzeczyłam, a on odetchnął.
-Chodźmy do parku.- zaproponowała Amy, a my się zgodziliśmy.

Usiedliśmy na trawie i wpatrywaliśmy się w gwiazdy.
Opowiedziałam mu wszystko, pokazałam moje siniaki i wytłumaczyłam dlaczego nie mogę o tym nikomu powiedzieć.
-Co za kutas!- wykrzyknął, a my skinęłyśmy głowami...
Rozmawialiśmy przez godzinę, kiedy zerknęłam na telefon, aby zobaczyć która jest godzina. 23:45.
-Muszę wracać.- oznajmiłam i wstałam
-Odprowadzimy cię- powiedziała Amy.

Jak obiecali, tak zrobili. Zostałam odprowadzona pod same drzwi i obsypana milionami pytań "Czy wszystko w porządku" , "Czy sobie poradzę" ,"Możesz spać u mnie!" oraz " Jak coś to dzwoń lub wyślij sms!!".
To miłe, że ktoś się o mnie martwi i komuś na mnie zależy...

Weszłam do domu, na szczęście wszyscy spali. Chyba...  Ściągnęłam buty i poszłam w kierunku schodów.
-Co ty sobie kurwa myślisz?!- usłyszałam krzyk Ann. Nagle poczułam uderzenie w tył głowy, ból był ogromny. Zrobiło mi się słabo, pojawiły się mroczki przed oczami i w końcu... poddałam się ciemności.


                         
               
                                   
                                                ---------------------------------------------------
                                           Mam nadzieję, że podoba wam się drugi rozdział!
                                           Proszę, zostaw po sobie komentarz! Wyraź swoją
                                        opinię na temat tego rozdziału. Bardzo chcę wiedzieć,
                                                                  co o nim myślisz ! :)

8 komentarzy:

  1. Wow O.o.......
    Eee.....
    -.- Cholercia nie wiem co powiedzieć xP Doznałam szoku :D Chyba wiesz jak działają na mnie twoje rozdziały i mam nadzieję, że przyjadziesz na mój pogrzeb :D Jedno co zdiagnozują to śmierć poprzez uduszenie :P Przez prawie cały czas wstrzymywałam oddech i przypominałam sobie o tym dopiero jak brakowało mi powietrza :D

    Jedyne "Ale" jakie mam do ciebie,to.....DLACZEGO DO KURWY NĘDZY KOŃCZYSZ W "TAKICH" MOMENTACH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    No to tyle xD Pozdrawiam i czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha miło :)) Co do "ale", to specjalnie! :)
      PS Przyjdę na pogrzeb ;)

      Usuń
  2. Daj mi znać jak napiszesz następny. :) O tak sobie szukałam blogów i do ciebie wpadłam... Bardzo fajnie piszesz. Łatwo i przyjemnie się czyta. Mogłabyś popracować nad bardziej rozbudowanymi opisami uczuć bohaterów czy hm... bardziej opisywać co robią jak coś mówią, albo jak to mówią. :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://klaroline-forever---opowiadania.blogspot.com/ (blog w remoncie) xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście dam znać :) Dziękuję baardzo za komentarz i za radę :)

      Usuń
  3. Cześć, przepraszam, że nie komentowałam (czemuś się do kurwy nędzy nie upomniała, haha :D).
    Uwielbiam to ich "suukko" bo to moje ulubione słowo odkąd przeczytałam PLL haha :D Koszulka Fall Out Boy - nie wiem, czy znasz ten zespół, ale jeśli tak to kurwa zajebiście bo to jeden z moich ukochanych ♥
    No ale ok, teraz do rzeczy ♥
    ______________________________________________________________________
    Bardzo dobrze, że Emily się w końcu otworzyła i komuś o tym powiedziała. Przynajmniej ma w nich wsparcie, nie to co w mamie, ojcu i Ann..
    Byłam naprawdę przerażona, jak Ann uderzyła Em na końcu i mam nadzieję, że z tego wyjdzie ;< Posłużę się tym samym określeniem co Josh - "a to kutas" haha ;P
    Swoją drogą kocham jego teksty.♥
    Bardzo lekko i przyjemnie się czyta twoje rozdziały, kc <3
    I spróbuj mii się jeszcze raz nie upomnieć o nowym rozdziale to własnymi rękami uduszę <3 ;*
    Pozdrawiam i zapraszam też do mnie ;3
    nevertrustff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha dziękuje ! :* Następnym razem na pewno się upomnę :D ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku biedna :c szkoda mi jej :( czekam na next! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń